Komentarze: 2
Mam sesję... właściwie miałam, ale czeka mnie jeszcze jeden egzamin na który nie poszłam. Tak, tak, wiem, że ze mnie tchórz. Ale jaka róznica, wtedy czy 2 tygodnie później? Po co mi ferie skoro i tak nigdzie nie wyjeżdzam i z nikim się nie spotykam bo wszyscy pracują. Co za nudy. Krówek nie przychodzi prawie, bo po robocie musi w domu nad wokalami popracować... następnego dnia mówi, ze nic nie wymyślił bo musiał tam iść... albo ten do niego przyszedł... itp. Jak zwykle wszystko wymyśli by tylko nie jechać takiego kawała drogi. Bo jemu, biedakowi, jest zimno i nie lubi wracać po nocy...
Luki puścił mi swoją ulubioną piosenkę Queenu i obiecałam mu, że spróbuję ją przetłumaczyć tak aby mógł ją zaśpiewać. Trzy godziny się męczyłam ponieważ język polski rózni się bardzo od angielskiego. Przede wszystkim oni mają mnóstwo wyrazów jedno-sylabowych, a my nie. Tak więc 3 godziny męczarni, dziesiątki wypalonych papierosów, 300 razy przesłuchana piosenka... a on mówi, ze wyszło gówniano. Nie podoba mu się na przykład wers "Ty ssiesz mą krew tak jak sęp". Nie podoba mu się bo sępy ponoć wolą padlinę i niczego nie ssą. To niech sam sobie szuka jedno-sylabowego ssacza krwi! Ewentualnie, zmienię sępa na kleszcza, ale jak na mój gust... kleszcze są apoetyckie i nie brzmią dobrze w tej piosence... Ahh, niektórzy to się tylko czepiają wszystkiego.